Sebastian Kawa - pilot szybowcowy
Sebastian Kawa ur. 15.11.1972 w Zabrzu w rodzinie lekarskiej. Od 1976 r mieszka w Międzybrodziu Żywieckim. Absolwent żywieckiego Liceum Ogólnokształcącego. Dyplom lekarza uzyskał w Śląskiej Akademii Medycznej. Jest specjalistą w zakresie ginekologii i położnictwa. Należy do Aeroklubu Bielsko-Bialskiego, lecz lata głównie w miejscu zamieszkania na Żarze. Żonaty, ma dwie córki. Początkowo uprawiał żeglarstwo. Odniósł wiele sukcesów podczas krajowych regat i z powodzeniem reprezentował Polskę w młodzieżowych mistrzostwach Europy oraz świata. Podczas przekształceń polityczno – gospodarczych kraju zniknął mecenat FSM nad klubem żeglarskim z Tresnej, więc nie było środków na zakup łódki olimpijskiej i na dalszą karierę w żeglarstwie. Zbiegło się to z okresem w którym osiągnął wiek 16 lat pozwalający na rozpoczęcie szkolenia lotniczego. Pod opieką ojca Tomasza, również lekarza a przy tym wybitnego pilota szybowcowego i samolotowego, szybko osiągnął wysokie umiejętności pozwalające mu na awans do światowej elity pilotów.
- Swój pierwszy tytuł mistrza świata zdobył w 2003 roku na słowackim lotnisku w Nitrze latając na polskim szybowcu klasy światowej PW – 5.
- Drugi złoty medal mistrzostw świata wywalczył roku później /2004/ w Norwegii, startując na polskim szybowcu Brawo.
- W kolejnym, 2005 roku, Sebastian dorzucił do swej kolekcji tytuł mistrza Europy startując ponownie na szybowcu Brawo a jesienią tegoż roku sięgnął po złoty medal I Światowych Mistrzostw Świata w Wyścigach Szybowcowych zorganizowanych w Alpach Wysokich. W tych zawodach latał na nowym polskim szybowcu Diana 2.
- W następnym roku 2006, także w Alpach, obronił tytuł Szybowcowego Mistrza Świata w klasie club.
- Natomiast w 2007 roku kolekcję złotych medali wzbogacił w dzikich górach Nowej Zelandii wygrywając II Mistrzostwa Świata w Wyścigach Szybowcowych a na Litwie, po raz drugi zwyciężył w mistrzostwach Europy.
- W roku 2009 ozdobił skronie wawrzynem olimpijskim w Turynie, gdzie w imponującym stylu wywalczył złoty medal Światowych Igrzysk Lotniczych.
- Bogatym w sukcesy był także rok (2010). Rozpoczął go ogromnym sukcesem na Antypodach – gromiąc w Chile uczestników III Światowych Wyścigów Szybowcowych. Wynik to szczególny jeśli się weźmie pod uwagę fakt, iż nasz reprezentant nie miał wcześniej możliwości zapoznania się ze specyfiką potężnych Andów. Sebastian ma do tej pory jakby monopol na zwycięstwa w tych najtrudniejszych zawodach szybowcowych. Najtrudniejszych, bo rozgrywanych w wysokich górach i według bardzo ostrych zasad rywalizacji.
- Lato 2010 przyniosło mu kolejny tryumf także na naszej półkuli. Dosłownie w pocie czoła, gdyż lipiec był na Słowacji upalny a rywalizacja wyjątkowo silna, wywalczył drugie na przestrzeni roku zwycięstwo w mistrzostwach świata. Tym razem w klasie standard, w której Polska nie miała sukcesu do 38 lat. Zimowe chłody wywiały go pod Krzyż Południa – znów w Andy, ale od strony wszchodniej . Święty Mikołaj spełnił wieloletnie marzenia- dał mu szansę zmierzenia się z wichrami szalejęcymi nad Patagonią. Jako pierwszy Polak przekroczył tam w zamkniętym locie na szybowcu barierę 2000 km i średnią prędkość na trasie trókątnej powyżej 2oo km/h. Spotkało go też piękne wyróżnienie.
- Na początku 2011 roku został zaproszony przez państwo Oppenheimer do RPA, gdzie mógł w towarzystwie kilku innych mistrzów świata rozkoszować się urokami latania z lotniska położonego wewnątrz pełnego dzikich zwierząt rezerwatu Tswali. Latem najważniejsze wyścigi roku znów organizowali Słowacy. Nitra gościła najlepszych pilotów Europy. Nie była gościnna. W przeciwieństwie do upalnej Prievidzy, kraina ta pokazała tym razem swe mokre oblicze. Od Adriatyku przez cały czas mistrzostw toczyły się brzemienne chmury i uporczywie zrzucały wodny ładunek na pola na Dunajem i Karpaty. W tych wodniackich zawodach widocznie zaprocentowało żeglarskie doświadczenie Sebastiana, bo w swym marynarskim worku znów przywiózł złoto.
- Kalendarz 2012 r. był bardzo wypełniony. Najpierw wiosenne przebieżki nad Słowacją, potem u siebie, na Żarze, zawody Euroregionu Beskidy. Latem krótka wizyta w Alpach, a dla nauki latania nad równinami udział w mistrzostwach Polski. Lekcje te odniosły dobry skutek, bo nad westernowymi przestrzeniami Teksasu Sebastian poradził sobie z czołówką światową i pod dumną flagą strips and stars przypomniano brzmienie Mazurka Dąbrowskiego.
- Styczeń 2013 r.Kontener w którym wróciły szybowce z Teksasu nie rdzewieje pod płotem. Gdy tylko wyciągnięto z niego okryte chwałą maszyny; zaraz popłynął przez Atlantyk z innymi szybowcami.Po Nowym Roku zaczęły się kolejne wyścigi nad bezkresnymi pastwiskami- argentyńską pampą, gdzie Sebastian zdobył kolejny tytuł mistrza świata/ w ciągu sześciu miesięcy/.
- Wiosną 2013 r. zmienił klasę i szybowcem ASG 29 o rozpiętości skrzydeł wygrał największe zawody w Europie. Na obcym podwórku, w Alpach pokonał dumnych Francuzów przywożąc złoty medal. Kolejne zawody odbywały się już na własnym majdanie. Nie było zbyt wiele czasu aby przesiąść się znów do szybowca klasy standard, ale tym razem Sebastian nie startował samotnie, a z dwójką dobrych pilotów w drużynie, co pozwoliło znokautować przeciwników. Trójka polskich pilotów wygrywała konkurencje jedna po drugiej i praktycznie ostatniego dnia zawodów nie musieliby już startować aby stanąć w komplecie na podium. Był to największy, historyczny, sukces naszej reprezentacji w Mistrzostwach Europy.
- Jesienią 2013 r. z pomocą kilku osób podjął wyzwanie na które dotąd nie odważył się nikt – szybowcowe loty nad Himalajami. Dwa miesiące strawił na walkę z Himalajami biurokracji, ale 3 dni przed wigilią dokonał wzlotu nad Dach Świata.Natomiast drugim etapie wyprawy/ w lutym i marcu 2014 r./ wykonał wiele pionierskich, odkrywczych lotów w tym imponującym, fascynującym, lecz stawiającym wysoko poprzeczkę wymagań, paśmie gór.
- W czerwcu 2014. Alpy znów były areną dla prestiżowych światowych finałów Grand Prix. Sebastian prowadził w tych zawodach, lecz w niezwykle dramatycznych okolicznościach, powodowanych niespodziankami pogody, oraz wielką specyfiką tego obszaru gór, reprezentant gospodarzy zdołał wykorzystać walory własnego podwórka i nasz pilot ustąpił mu miejsca na najwyższym stopniu podium.
- W miesiąc później pogoda także wystawiła na ciężką próbę uczestników mistrzostw świata szybowców bez klap rozgrywanych we Finlandii. Fatalne warunki zmuszały pilotów do ryzykownego latania na małych wysokościach nad ogromnymi kompleksami lasów i jezior, często wśród opadów deszczu, lub śniegu.Czasem sytuację komplikowały silne wiatry. Gdy wydawał się, że Sebastian ma już zagwarantowany kolejny tytuł mistrza świata, błędne ostrzeżenie meteorologiczne o spodziewanym pogorszeniu pogody skłoniło nasz zespół do wczesnego odlotu na trasę. Załamania pogody nie było. Konkurenci, do których dotarła korekta prognozy pogody, lecieli później w znacznie lepszych warunkach . Sebastian stracił złoto, ale wywalczył drugi już w tym sezonie tytuł wicemistrza świta.
- Na przełomie lipca/sierpnia Sebastian bronił w Lesznie tytułu mistrza świata w klasie 15-metrowej. To ewenement, aby ktoś był zdolny wytrzymać tyle obciążeń jakie są udziałem zawodników zmagających się w mistrzostwach przez dwa tygodnie. Wytrzymał. Obronił tytuł, choć pogoda była bardzo zdradliwa, co podnosiło dodatkowo trudność tej walki.
- Sezon 2015 roku otwarł udział w rozgrywanych na Słowacji FCC Gliding, w których bierze udział więcej pilotów niż w mistrzostwach świata, czy Europy. Sebastian zdruzgotał w nich konkurentów wygrywając 9 spośród 11 konkurencji.
- W podobnym stylu wygrał później zawody kwalifikacyjne Grand Prix w czeskim Frydlandzie, oraz na Żarze.
- Dobrze radził sobie także poza Beskidami w Stalowej Woli zdobył tytuł mistrza Polski.
- Lipiec w okolicach Budapesztu był gorący nie tylko z powodów klimatycznych, ale też za przyczyną ostrej walki o tytuł mistrza Europy. W krainie czardasza nie można było ulec, więc nasz hymn skocznie popłynął nad Dunajem, medal dopełnił „oczko” w kolekcji Sebastiana.
- Uczestników mistrzostwa świata w wyścigach szybowcowych gościło we wrześniu urocze lotnisko Varese k/Mediolanu. Zawiodła jednak pogoda, która nie dala szans na rozgrywanie wyścigów wśród skalnych kolosów, a zmuszała do walki o przetrwanie nad niewysokimi grzbietami przedgórza, gdzie trudno było liczyć na skrawek ziemi przydatnej do przygodnego lądowania. W mizernych warunkach atmosferycznych trudno było kusić się na samotne rajdy i ucieczki, więc główni konkurenci wykorzystując przewagę liczebną stosowali bardzo uciążliwą taktykę ścisłego pilnowania naszego a lepsze szybowce pozwalały im na wyprzedzanie go podczas lotu ślizgowego do mety. Tym razem Sebastian musiał się zadowolić brązowym medalem.
- Pięknym akcentem na zakończenie sezonu był udział w Światowych Igrzyskach Lotniczych, które zorganizowane w Dubaju. Z powodu braku warunków do rozgrywania klasycznych konkurencji, zawodnicy ścigali się parami na bardzo krótkim dystansie 25 km. Sebastian wygrał wszystkie wyścigi, toteż z wielką satysfakcją przejmował złoty medal i „shaking hand” z szejkiem.
- Dokonania te sprawiły, że uznany został przez International World Games Assotiation Atletą grudnia 2015 , oraz jako pierwszy z polskich sportowców został nominowany do światowego plebiscytu na najlepszego sportowca w dyscyplinach nieolimpijskich.Spotkał go wielki honor, bo uzyskał wielkie poparcie lokujące go na 4. miejscu ogólnoświatowego plebiscytu.
- Rok 2016 nie należał do najszczęśliwszych. W wiosennych zawodach FCC Gliding podczas ostatniej konkurencji, która dawała Sebastianowi zwycięstwo, zginął w Tatrach nasz przyjaciel Marcin Mężyk. Ogromny cios.
- Kraina „malowana zbożem rozmaitem” nie należy do słonecznych, ale podczas mistrzostw świata płanetnicy, wodniki i wszelkie utopce urządziły sobie chyba igry nad Niemnem. Sebastiana tuż po wyholowaniu do pierwszej konkurencji nie zabrała chmura pod którą spodziewał się wznoszenia i musiał lądować w w polu. W kolejnych dniach zmienna deszczowa pogoda zamieniła wyścigi w loterię losowa, więc nie było szans na odrobienia strat.
- Podobnie było pod koniec roku w Afryce Południowej podczas światowych finałów Grand Prix. Nad niemal pustynną kraina zadomowiły się deszcze i burze. Pewnego dnia Sebastian ulepił tam z dziećmi, w szczycie afrykańskiego lata, bałwanka ze śniegu. Utrzymywał się przez całe zawody na medalowych pozycjach. W ostatnim dniu walczył o złoto, ale paskudna pogoda zniweczyła te plany.
- Rok 2017 rozpoczął się znów mocnym akordem. Tym razem gorąca Australia gościła 116 uczestników mistrzostw świata, lecz tak jak Afryka przywitała ich ulewnymi deszczami. Deszcze padały także podczas mistrzostw i wykreśliły z kalendarza kilka dni. Jednak niemal natychmiast po ustąpieniu chmur nieboskłon zamieniał się w szafirową kopułę, więc wszystkie wyścigi rozgrywano przy bezchmurnej pogodzie. To był horror, gdyż powodowało to latanie w ogromnych i niebezpiecznych rojach przy ukropie zmuszającym pilotów do wypicia w każdym locie ok. 3 litrów wody. Taki dyskomfort nie sprzyja koncentracji. Doszło do dwu kolizji. W jednej nic się wielkiego nie stało, ale obaj uczestnicy drugiego zderzenia musieli się ratować na spadochronach.Sebastian objął prowadzenie już w pierwszym dniu, wiec wszyscy polowali na niego. Wytrzymał jednak dwutygodniową presję, oraz niedogodności i po raz trzeci z rzędu wywalczył tytuł mistrza świata w klasie szybowców 15-metrowych latając na polskiej „Dianie”.
- Wiosną po raz kolejny udowodnił na Słowacji podczas wielkich międzynarodowych FCC Gliding, że to on rozdaje karty w Fatrze, Tatrach i Beskidach. W maju wygrał zawody kwalifikacyjne Grand Prix we Wrocławiu.
- W lipcu w Szatymaz na Węgrzech wspaniale zaprezentował nowy polski szybowiec GP 14 Velo rodem z Krosna. Wygrał na nim mistrzostwa świata w nowej klasie szybowców 13.5 m.
- Burze nękające Czechy na przełomie lipca i sierpnia nie przeszkodziły my w zdobyciu 7. tytułu Mistrza Europy.
- Wspomnieć należy o bardzo owocnych trzech wyprawach w dzikie góry Kaukazu. Ze względu na problemy z uzyskaniem zgody i duży stopień trudności dla latania bezsilnikowego w tych dzikich masywach, nikt tam dotąd nie latał.Pionierski loty Sebastiana wytyczyły ścieżki do kamiennych kolosów, wiec coraz śmielej wstępują na nie kolejni piloci.
- Dużym wydarzeniem był lot otwierający lotniczy szlak przez Bieszczady Wschodnie, Gorgany, Bukowinę na Ukrainie do granic Rumuni i z powrotem. Przy pomocy starań naszego MSZ, ambasady w Kijowie i władz lotnictwa cywilnego zdołano pokonać Himalaje biurokracji. Mimo oficjalnego przyzwolenia trzykrotne próby przekroczenia granicy spotkały się z odmową. Dopiero przy czwartym podejściu do forty szybowcowego raju uchylono furtę do szybowcowego raju. Wszystkie próby i pionierski lot odbywały się przy huraganach nękających Polskę i ten region w okresie minionego listopada i grudnia, by tylko przy takich wiatrach możliwe spełnienie warunków lotu korytarzu lotniczym na wysokościach właściwych dla samolotów pasażerskich.Wysiłek ten przyniósł efekty, bo Ukraina podjęła działania wewnętrzne i na forum międzynarodowym, aby ułatwić dostęp do ich przestrzeni powietrznej.
- 2018 rok - Styczniowa wyprawa do Chile na Mistrzostwa Świata w Wyścigach Szybowcowych miała dramatyczny przebieg. Jego szybowiec na skutek zaniedbania organizatorów uległ przegrzaniu przed przybyciem Sebastiana do Santiago. Skrzydła przykryte czarnym płótnem pod wpływem słońca zdeformowały się. Sebastian musiał sam przez 2 tygodnie męczyć się przy ręcznym szlifowaniu i gładzeniu ich powierzchni. Musiał też codziennie montować i demontować szybowiec, aby skorzystać z możliwości latania podczas zawodów Open Andes, które stwarzały okazję do rozpoznania areny mistrzostw i warunków atmosferycznych w Andach. Mimo ciężkiej pracy od rana do nocy wygrał te zawody. W mistrzostwa świata objął prowadzenie już po 3. konkurencji i utrzymał je do końca. Mistrzostwa te były najtrudniejszymi i najbardziej niebezpiecznymi w jakich dotąd uczestniczył. Ścigano się w wysokich/ 2000- 5000 m/ skalistych górach na nie znanych mu dotąd obszarach, gdzie na przestrzeni setek kilometrów nie było skrawka ziemi na lądowanie. Doszło do 3 wypadków. W pierwszym skończyło się na uszkodzeniu szybowca. W drugim pilot doznał ciężkich obrażeń , w trzecim zginął reprezentant Chile. Wiosenna „rozgrzewka” podczas FCC w Prievidzy przyniosła mu kolejny sukces w tej ukochanej krainie przed Tatrami. Ciężką próbą był udział w zorganizowanych w Ostrowie Szybowcowych Mistrzostwach Świata w klasach: club, standard i 15 m. Sebastian miał startować na nowym szybowcu GP15 z krośnieńskiej wytwórni PESZKE. Innowacyjność rozwiązań technologicznych i konstrukcyjnych spowodowały jednak opóźnienie w wykończeniu tego nowoczesnego szybowca. Dianę 2, która miała być szybowcem rezerwowym rozbito przed zawodami. więc nasz reprezentant startował na szybowcu ASG 29 z klasy 18-metrowej z końcówkami dla wersji 15m. Najgroźniejsi rywale latali na szybowcach nowej generacji JS 3 z RPA i niemieckim Ventus 3. Zmorą zawodów był FLARM. Ma on służyć ostrzeganiu przed kolizją w powietrzu a stał się narzędziem szpiegowania konkurentów w powietrzu i z ziemi. W rezultacie nasza para Sebastian i Łukasz Grabowski będąc w pozycji faworytów zawodów nie mogli się ruszyć na krok bez uciążliwej asysty tych, którzy odlatując parę minut po odlocie naszych zawodników mieli możliwość podglądania wszelkich ruchów liderów i łatwego dogonienia ich.
Medale
Dotychczasowy dorobek medalowy Sebastiana w najważniejszych zawodach szybowcowych świata ilustruje poniższa tabela . Na kolekcję tę składa się: 17 złotych, 2 srebrne i 3 brązowe medale mistrzostw świata, 1 brązowy i 2 złote medale Światowych Igrzysk Lotniczych , oraz 7 tytułów mistrza Europy. Każdy z tych medali kilkanaście/ kilka dni zmagań z rywalami, siłami natury, własnymi słabościami. W światowej historii szybownictwa tylko Sebastian może pochwalić się taką ilością tytułów.
informacje ze strony www.sebastiankawa.pl